Raz

Zielenie jak...ogród, las, łąka, pola. 
Fiolet jak...tajemnica, magia, dusza.


      Kolorowa feeria barw kwiatów ogrodu z cytrynowymi motylami, biedronkami, granatowymi żuczkami, żółtymi osami rozciąga się pod moimi nogami. Stąpać trzeba ostrożnie, brać na dłoń nabrzmiałe pompony astrów, gładzić wyniosłe trawy, wtulać twarz w rozkwitłe białe róże. 
     Czuć zapachy świeżego ogrodu o świcie i  pachnącego rozkwitłą maciejką ogrodu zbliżającego się do nocy. Spoglądać przez otwarte na oścież okno na wędrujące wolno między konarami drzewa poranne słońce i czekać cierpliwie na ganku na czerwoną łunę kiedy zachodzi przecinając od południa ciemniejące niebo. 
Położyć się na młodej trawie mając nad głową śpiewające skowronki i słuchać, słuchać wiosennej piosenki miłości. Przelewać w dłoniach chłodną wodę śródleśnego stawu pachnącego bagnem, tatarakiem i czarnym błotem na jego brzegu. Wejść w malinowy zagajnik, żeby garściami zrywać wielkie, pachnące owoce, pozwolić, aby kolczaste gałęzie nie dawały odejść.
   Uklęknąć na gęstym, zielonym dywanie popstrzonym tysiącami drobnych jagód, które zostawiają granatowe ślady na języku, ustach, palcach. Objąć ramionami pień czarno-białej brzozy drobnymi listkami kołysanymi na wietrze, zamknąć oczy i poczuć energię płynącą od niej do mojego ciała wszystkimi arteriami, podobną do ożywczego soku krążącego we wnętrzu drzewa. 
Dojrzeć piękny świat lasu, łąki, pola, dróg piaszczystych i zarośniętych mchem, szerokich traktów , wąskich duktów i tych wydeptanych przez dzikie zwierzęta podchodzące do strumienia. 
     Zatopić się w gęstwinę drzew, krzaków, wysokich, rozłożystych paproci, cienkich słomkowych traw, zbierać całą sobą niewidoczne na pierwszy rzut oka pajęczyny utkane przez pracowite, małe pająki przyczajone na swoją ofiarę.
     Oszołomić ciało głęboko wdychanym powietrzem tuż po letniej burzy, która gwałtownie po upalnym dniu spadła na obrzmiały zielenią bór. Zasłuchać się ciepłym wieczorem w muzykę świerszczy dobiegającą z ciemnej strony rozległego ogrodu oświetlanego dojrzewającym księżycem. 
     Nasycić oczy gwiazdami samotnie i w gwiazdozbiorach połyskującymi światłem słońca, rozpoznać Duży Wóz i Gwiazdę Polarną, kolorowo migocącą Wenus, wyznaczać palcem Mleczną Drogę, a sierpniową porą wypowiedzieć życzenie wodząc wzrokiem za spadającą gwiazdą. 
    Usiąść świtem na wygodnym krześle z filiżanką dobrej kawy, zanurzyć bose nogi w chłodną, pokrytą drobną rosą trawę, czekać na ptasi koncert z nieodległego lasu.

Jesteś tuż pod powiekami, zamykam oczy i słucham razem z tobą.



świtem