Znowu dojrzały czerwone, pachnące
jabłka na starej jabłonce.
Tej, którą zasadził pradziadek któregoś dobrego
roku. W ten czas kiedy rodził mu się syn w małżeńskim łóżku. Krzyki kobiety odbijał
las przez otwarte okna. Rodziła się miłość w niewypowiedzianych bólach. Odeszła w cień, kiedy wypełniła swoje
przeznaczenie, troskliwymi dłońmi zagarniając biedę ku sobie.
Byle dalej od
kochania największego, słodkim cukierkiem w usteczkach maleńkich, roześmianych błękitnych
oczach, ciepłych palcach w jej spracowanych rękach. Sędziwa jabłonka nie skąpi
owoców.
Każdego roku zbierając czerwone jabłuszka od nowa brzmią w uszach
opowieści przekazywane następnym zrodzonym z miłości.