W ciszy letniego dnia
leniwie uwieszonego u wielkich głów słonecznika schylającego się niżej i niżej pod ciężarem dorodnych ziaren
do ziemi zadudniło gdzieś, daleko, głucho i samotnie.
Pomarańczowe, ostre
błyskawice przybiegły nie wiadomo skąd jak usłużny lokaj oznajmiając nadejście
gościa. Po chwili wiatr zaczął czesać korony brzozowego zagajnika rozdmuchując
wiotkie gałęzie na białych pniach. Brzozy pokornie poddawały się podmuchom z
każdą chwilą mocniejszym, by w końcu w szaleńczym tańcu wirującego wiatru
rozkołysać się na wszystkie strony z szumem liści.
Wiele z nich oderwanych z
gałęzi fruwało raz w górę raz w dół szukając schronienia w starej, zniszczonej
drewutni chylącej się ze starości między drzewami.
Za pierwszym
grzmotem drugi, już bliżej i mocniej
stanowczym akordem ze stalowych chmur odbijał swą potęgę na drżącej ziemi,
która gotowa była na przyjęcie deszczu.
Czarna chmura rozwarła się lekko
wylewając całą swą zawartość jednolitą ścianą wody z impetem chlustaną na
spaloną od słońca spragnioną ziemię.
Zbrązowiałe trawy, omdlewające kłosy,
zwieszone turbany żółtych aksamitek i zdawało się umarła z pragnienia delikatna
maciejka piły ożywczą, zimną wodę pierwszy raz od tygodni.
Burza odchodziła
powoli błyszcząc i grzmiąc zostawiwszy za sobą na krótko ulewę.
Ciężkie i
wielkie krople wydzwaniały sobie znaną melodię na blaszanym dachu domu
ściekając gwałtownie pełnymi rynnami z powrotem do ziemi. W zagłębieniach
pojawiły się kałuże rozbryzgiwane od nadmiaru wody na żwirową ścieżkę i polne
kamienie ułożone karnie wzdłuż dróżki.
Po chwili ulewa straciła na sile, by w
końcu zmienić się w równo padający deszcz, a i on na końcu odszedł zostawiając
umyte z kurzu pola, kwiaty i drzewa.
Odżyły zwiędnięte nacie pietruszki i
marchewki, liście buraków odzyskały swe purpurowe łodyżki, a kolorowe głowy
dalii lśniły kroplami na podłużnych płatkach.
Słońce wyjrzało zza szarawej
chmury i na ostatnie godziny dnia rozświetliło milionami kropel letni ogród,
który oddawał po burzy ukryty w każdej roślinie i w ziemi wspaniały zapach.
Warzywa, kwiaty, i owocowe drzewa zmieszały się w jeden cudowny aromat z
rosnącym niedaleko żywicznym borem.
Nad grządki powróciły motyle i pszczoły a z
gniazda pod okapem dachu wyleciały śmigające jaskółki.
<magenta>