Tak,
szedł tędy, wczoraj a może dziś rano, nie pamiętam,
jęknęła
znużona alejka - staruszka powykręcana artretyzmem
korzeni
stuletnich dębów uczepionych jej pobocza.
Z
pewnością oparł się ciężko o moją poręcz, gdy wychylał się
nad wodę stawu robiąc zdjęcia dzikim kaczkom,
przypomniał
sobie mały mosteczek z kutymi ozdobnie barierkami.
Oczywiście,
że tu był, jeszcze nie rozprostowałam wszystkich łodyżek
westchnęła
zielona trawa. Siedział długo wpatrując się w konary lip i kasztanów,
a
przecież wiadomo, że drzewne gobliny nie mieszkają w naszym parku.
Słyszałam
wszystko dokładnie, paplała gorączkowo ławka uszczęśliwiona,
że
ktoś ją pyta. Kiedy zrobiło się chłodno w końcu przysiadł tutaj, czekał
chmurny,
aż nadeszła spóźniona tamta dziewczyna i przepraszała. Mówiła, że kocha,
aż nadeszła spóźniona tamta dziewczyna i przepraszała. Mówiła, że kocha,
chrząknęła
wstydliwie żółta ławeczka, bardzo, bardzo. I się pocałowali, szepnęła.
Nie
mogę spełnić twojej prośby, odrzekł stanowczo wiatr.
Nawet
jeśli będziecie szli tą samą alejką, w tym samym czasie nie zaniosę twego
wołania
do jego uszu.
do jego uszu.
Ptaki,
które są bliżej nieba dowiedziały się, że nie jesteś mu przeznaczona.
Ale park jest otwarty dla wszystkich, więc wiesz już, że był tu przed chwilą.
wtulam się w Twoje wiersze z przyjemnością.....
OdpowiedzUsuń