Wyobrażenie



     Przyszedłeś znikąd.  
Z czasu dawno minionego, który nie miał ciała, głosu, uśmiechu, rąk, oczu, słowa.
Byłeś z ciszy.  
W niej chciałeś pozostać, dla mnie-nikogo. 
Ktoś lub coś wyrwało cię z nicości i postawiło nagle przede mną. 
W czasie jaki jest potrzebny, żeby zasłonić oczy powiekami rozpadł się bezpieczny świat starego porządku, idei i wartości. Osunął się na kolana zatrwożony blaskiem ognia, który wybuchł z impetem w arteriach ciała.
Spoza woli, świadomości i intencji nieznane dotąd drżenie zasiedziało się w sercu niczym spóźniona wiosna co nie daje nadejść latu. Ani dalej ani bliżej nie jesteś w świecie, który ogarniam rozumem. Nie nadaje mocy, nie pozbywam mocy temu co zostało mi dane oddzielając każdego dnia dobro od zła i witana serdecznie przez wiernego towarzysza przemijania.
Nie muszę już odwracać wzroku. Czas wyżłobił pożegnanie na mojej twarzy. 
A ja? , zapytało cicho serce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz