Po chmurach deszczowego dnia nie było śladu.
Szarzejący zmierzch odsłaniał wątłe światło rozrzuconych na niebie gwiazd i z
każdą chwilą gasnącego dnia świecących coraz mocniej. Wkrótce już można było
dojrzeć Mleczną Drogę. Położył głowę na oparciu krzesła, na granatowym niebie roiło
się od jasnych punkcików. Potrafił rozpoznać i nazwać kilka z nich. Wiedział o
gwiazdozbiorze Argo, największym na południowym niebie, podzielonym na kilka
mniejszych, żeby można je było ogarnąć wzrokiem.
Jak w swojej żaglówce, którą mknął po
mazurskich jeziorach, wygodnej i szybkiej rufa, kil, żagiel i kompas dały nazwę
częściom tej konstelacji.
Żaglówkę wypatrzył któregoś dnia w marinie, wyremontował, a
na niebieskim dziobie białym literami wypisał imię. Jego wielkiej miłość. Tej dziewczyny
z grubym warkoczem w kolorze ognia. Była delikatna i silna. Piękna, z tajemnicą
której nie mógł posiąść. Pozwoliła mu zbliżyć się do siebie.
Światło bijące z
jej wnętrza, nigdy nie nazwane, nieodgadnione przyciągało, mamiło, niepokoiło.
Leciał ku niej mądrej, wrażliwej, czystej próbując nabrać tego światła jak się nabiera wodę w dłonie podnosząc je do
spragnionych ust. Im więcej pił, tym większe było jego pragnienie.
Zapełnił nim
całe swoje serce, zaspokoił ciało. I tylko myśli pozostały wciąż nienasycone.
Myśli, które gasiły światło powoli, niepostrzeżenie w ciszy któregoś poranka,
drugiego i następnych. W złej ciszy coraz smutniejszych oczu, przykrywanych w
geście obrony zaciśniętymi powiekami z kroplami łez uwięzionymi w rzęsach…
...Noc już całkiem dojrzała bezchmurna, rozpostarła się nad jego
głową gwiazdami, które odbijały się w niczym nie mąconej wodzie jeziora i otuliła
go samotnego. Raz jeszcze zadarł głowę w zachwycie pojąc oczy jesiennym, nocnym niebem. Wypatrywał
gwiazdy, która pociągnie go ku sobie nie pętając na ziemi.
W
miliardach gwiazd odszukać tą jedną.
Tam, gdzie nie patrzył spadała na ziemię nieduża, niezbyt silnie świecąca Gwiazda Przeznaczenia.
Tam, gdzie nie patrzył spadała na ziemię nieduża, niezbyt silnie świecąca Gwiazda Przeznaczenia.
Zgasił papierosa, umościł się w zimnym łóżku.
Może jutro będzie
równie piękna noc.lipiec 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz