Pamięci

      W rytmicznym wzorze pól i kwater obramowanych nagimi, listopadowymi drzewami przesuwają się wolno szare postacie z jaśniejszymi plamami chryzantem w dłoniach. 
Imiona, nazwiska, daty, zasługi wyryte na kamiennych tablicach jak wizytówki tkwią cicho w świąteczny dzień na rozjaśnionych od świec i zniczy grobach. Na próżno szukam tu tego, przy którym otworzy się szufladka pamięci…
…wysmukłych topól, czterech strażników zaczarowanego ogrodu dzieciństwa 
z pochyloną, starą jabłonią z najsłodszymi owocami, po które trzeba wspiąć się na sam czubek,
z krwistą czereśnią za uchem, cierpkimi wiśniami, włochatymi brzoskwiniami, z niedostępnymi orzechami uwięzionymi w gorzkiej, zielonej skorupce,
z szachownicą warzyw  zielono-bordowo-biało-żółtymi jak narzuta na łóżko cierpliwie tkana każdego zimowego wieczoru kościstymi dłońmi babci,
z blado-różowym, nieśmiałym rabarbarem ostrożnie wschodzącym ku słońcu z piaszczystej łachy rozsiadłej przy studni,
pamięci…
domu niewielkiego z wąską ścieżką od żelaznej furtki do schodów wziętych w posiadanie burej kotki, wylegującej się na ich szczycie w letnie godziny,
gwaru rozmów do ciepłej nocy zza rozwartych szeroko okien, w których odbija się księżyc,
pyzatej, niebieskookiej dziewczynki z warkoczami grubymi i płowymi, jasnym splotem wijącymi się od uszu po pas z kraciastym początkiem spódniczki.
Czas zatrzymany na jej włosach białą wstążką zdaje się nie poddawać wiatrom przyszłych wydarzeń. 
Stara fotografia ożywa raz do roku wspomnieniem.




Pałac



Patrzysz w okno, cóż widzisz na drodze? 
Odwróć się proszę i spójrz co ci niosę. 
We włosy diadem złoty wplotę jak księżniczce 
przystało nosić, piękna moja.
Dziękujesz cicho a włosy w warkocz zaplatasz. 
Czego pragniesz zatem? Do kwiatów tęsknisz? 
Rzucam ci pod nogi naręcza orchidei i róż, miła moja. 
Uśmiechasz się i ze stokrotek  wianek wijesz na głowę. 
Nasłuchujesz śpiewu słowika, oczy masz rozmarzone. 
Wodzisz za sobą gołębie, sikorki cienką dróżką 
z sypanej palcami pszenicy.
A rajskie ptaki na kolumnach z marmuru czekają 
aż rękę wyciągniesz, przyfruną.
Czego pragniesz? cudna!
Skarby świata daruję, przyozdobię cię diamentem, rubinem
nocą kryształowe kandelabry zapalę,
wymoszczę ci łoże brokatem, puchem.

Ona na uszy kolczyki z bursztynu zakłada
w karminowej sukience wybiega na drogę i woła : 
nie biegnij tak szybko, poczekaj na mnie!
Wietrze w starej koszuli.

Kamień



To nieprawda, że milcząc nie ranisz.
Milczenie rani bardziej niż krótkie ‘nie’.
Zawiesza cię bowiem  w czasie między zdziwioną młodością a rozczarowaną starością.
Zmusza do bezustannego dialogu między dwoma najważniejszymi rzeczami w kosmosie, 
między twoim rozumem a sercem. 
Zostajesz wbrew sobie mistrzem tego dialogu, żonglerem równowagi uczuć i rozsądku.
Niewidzialnego, które pragnie wyłączności 
i widzialnego, które dąży do nadania kształtu pod bezwarunkową dobrowolnością,
a która mając do zaoferowania wszystko nie może podarować niczego.
   A że jeszcze czujesz, najpierw z milczenia rodzą się łzy. 
Potem rośnie kamień, potężniejszy od najsilniejszego człowieka. 
W rękach cynika może być śmiertelnym narzędziem. Uderzy bez poruszenia choćby jednej struny serca.
W Księdze napisano „odsuń ode mnie ten kielich”.
Ja proszę - nie pozwól mi nigdy schylić się po kamień.