wybory...
Na piaszczystym rozstaju już nie pytam o
drogę. Sama wybieram, czasem tą, którą wskazał ptak przelatujący niespodzianie
nad naszymi głowami. Chcesz pobiec za nim gotowy do strzału? Biegnij. Poczekam
cierpliwie pod stuletnią jodłą, aż uwięzisz go na zawsze w szarej skrzynce wydającej w tej sekundzie
cichy trzask zamykającego się oka migawki. I ten uśmiech co oznajmia pełen
sukces polowania.
Idźmy zatem dalej mój
miły kompanie.
Rozmawiaj ze mną po drodze o snach, do których cię przecież nie zapraszam, o mistrzu co mnie w sobie rozkochał rozgwieżdżonym niebem nad Rodanem, o książkach co mi życie zmieniły, bo nie dały zapomnieć, że to co widać to tylko część mała tego co skryte przed wzrokiem. Ale czemu ty milczysz? Ach, przyroda cię onieśmiela. I się schylasz nad kwiatkiem, kładziesz na piach nim odleci przysiadły na chwilę kolorowy motyl.
Tak mój drogi, ja nie wiem czy bardziej być czy mieć, czy bardziej wnętrze moje czy to co się w lustrze odbija, ale cóż przekonujesz że uroda potem, najpierw … podaj usta skoroś gotowa.
Rozmawiaj ze mną po drodze o snach, do których cię przecież nie zapraszam, o mistrzu co mnie w sobie rozkochał rozgwieżdżonym niebem nad Rodanem, o książkach co mi życie zmieniły, bo nie dały zapomnieć, że to co widać to tylko część mała tego co skryte przed wzrokiem. Ale czemu ty milczysz? Ach, przyroda cię onieśmiela. I się schylasz nad kwiatkiem, kładziesz na piach nim odleci przysiadły na chwilę kolorowy motyl.
Tak mój drogi, ja nie wiem czy bardziej być czy mieć, czy bardziej wnętrze moje czy to co się w lustrze odbija, ale cóż przekonujesz że uroda potem, najpierw … podaj usta skoroś gotowa.
Jeszcze jeden zagajnik, polana,
jedna skarpa spod której cała łąka leży u twych stóp. I zachwycasz się
wszystkim bezsłownie i odchodzisz z mej ścieżki i wracasz.
A ręce masz ciągle zajęte, więc moje samotne schowam do kieszeni.
Tu borowik szlachetny, tu ślady po bobrach, wyskoczy przed nami żabka mała, zielona, na zdjęciu pewnie wyjdzie ogromna.
A ręce masz ciągle zajęte, więc moje samotne schowam do kieszeni.
Tu borowik szlachetny, tu ślady po bobrach, wyskoczy przed nami żabka mała, zielona, na zdjęciu pewnie wyjdzie ogromna.
A miłość, powiedz, czy to magia czy, cichutko zapytam, może nam się
tylko zdaje?
W wysokim zbożu łeb daniela nagle objawił się spacerującym. Piękny.
W wysokim zbożu łeb daniela nagle objawił się spacerującym. Piękny.
Miłość, moja droga, odwrócił się do mnie
kiedy łeb już z porożem do skrzynki schowany, to jak to zwierzę, chodzi swoimi
drogami i albo jest albo jej nie ma.
Towarzyszu moich sennych
spacerów, pokazałam ci najpiękniejszą część świata wokół mego domu. I
niezdarnie może lecz szczerze otworzyłam serce. Dziękuję,
że chciałeś zobaczyć te cuda szalone.
Dobrze, że jesteś.
Dobrze, że jesteś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz