Poprowadzę cię znanymi ścieżkami jeszcze
chwila, parę kroków.
Przed nami błękitnego nieba coraz więcej między coraz
rzadszym lasem. Stąpaj ostrożnie po ścieżce, która zostawiła mchy gdzieś w tyle
uśmiechając się teraz łysiną popielatego piasku. Patrz pod nogi.

Nagle bowiem skończy
się raptownie zieloną, szeroką płachtą łąki, która rozciąga się stąd aż po
horyzont zamknięta ciemną linią lasu z maleńkimi domkami w tle.
Z daleka słychać szczekanie psów. Z prawa i z lewa otoczona starymi drzewami wybujała od porannych deszczy i wysmagana gorącym słońcem jak z płótna impresjonisty, nie da ci szybko odejść.
Z daleka słychać szczekanie psów. Z prawa i z lewa otoczona starymi drzewami wybujała od porannych deszczy i wysmagana gorącym słońcem jak z płótna impresjonisty, nie da ci szybko odejść.
Patrz.
Jej środkiem płynie poskręcana jak wstążeczka wąska
rzeczka.
Nurt wyznaczają porozrzucane u brzegów żółte kaczeńce i drobne, niebieskie niezapominajki. Raz bliżej raz dalej odbijają się w wodzie iskierki słońca z bezchmurnego nieba. Letni wiatr łagodnie czesze trawę raz w tę raz w drugą stronę, jak włosy dziewczyny zielone.
Słychać nawoływania ptaków.
Nurt wyznaczają porozrzucane u brzegów żółte kaczeńce i drobne, niebieskie niezapominajki. Raz bliżej raz dalej odbijają się w wodzie iskierki słońca z bezchmurnego nieba. Letni wiatr łagodnie czesze trawę raz w tę raz w drugą stronę, jak włosy dziewczyny zielone.
Słychać nawoływania ptaków.
Jutro będą postrzyżyny. Z zielonego pola wiatr
wysuszy i słońce wygrzeje pachnące siano, miękkie i delikatne.
Położymy się na sianie jak na chmurce puchowej, przymkniemy oczy i spleciemy nasze dłonie. Oszołomi nas zapach i cisza.
Położymy się na sianie jak na chmurce puchowej, przymkniemy oczy i spleciemy nasze dłonie. Oszołomi nas zapach i cisza.
Witaj w moim edenie mój miły, wyczekiwany długo Gościu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz