Rysowane szarą i czarną kredką szczęście na
niedużym płótnie.
Jej twarz, włosy, zapach,
czułe słowa, dotyk, rozkosz, spełnienie, radość. Własne niebo. Początek i
koniec, życie i nieśmiertelność. Ból rozstania, tęsknota i pustka niczym nie
wypełniona, jej imię. Od chwili porannej świadomości do nocnego zaśnięcia ze
zmęczenia targanym burzą rozpaczy, z powtarzanym pytaniem bez odpowiedzi
‘dlaczego’, z pamięcią dłoni czule wędrujących po miedzianym aksamicie włosów, piersi, łona. W narkotycznym głodzie jej śmiechu, spojrzenia, dotyku
warg. Zatrzaśnięte któregoś dnia drzwi z
rąbkiem kwiecistej sukienki, ostatnim kadrem najpiękniejszej historii miłosnej
w jego życiu podcięły mu nogi jak bat kata. Upadł na kolana z twarzą do ziemi,
bezgłośnie wył z bólu. Pustka która w tym momencie przybiegła wciągnęła go w drżącą
modlitwę z prośbą o nieistnienie.
Zapomnienie. Jej imienia.
Prośba nigdy nie została
wysłuchana. Nie doznał miłosierdzia.
Ogień, który palił jego
wnętrzności i rozum nie ugasiła żadna inna, choć w wielu oczach ujrzał swoje
odbicie malowane miłosnymi słowami. Szukał tylko jej. A choć była blisko, teraz
już najdalej, bo bezpowrotnie.
Wziął farby, na białej ścianie za
wezgłowiem łóżka długimi pociągnięciami pędzla malował spiralę kolorów, które
przechodziły jeden w drugi, pomarańcze, czerwienie, zielenie i fiolety,
zielenie i fiolety…Z pasją, z niepokojem, z uporem, z bólem i
nadzieją. Jego własna mandala, na ten moment życia.
A potem nadchodziła cisza, długo i niespostrzeżenie,
ciężkimi wieczorami i wzgardzanymi porankami, gdy budził się u boku kolejnej
bez imienia, z obcą twarzą i nieznanym zapachem. Żeby przeżyć musiał tworzyć, a
wszystko co robił naznaczał pamięcią o niej. W ciszy pustego domu, w złudnej pustce
swojego serca rodziły się prace doskonałe. Delikatne ale stanowcze w
prowadzeniu narzędzia, ciekawe w niepowtarzalnej formie, sposobie patrzenia na
otaczającą rzeczywistość. Tylko tak mógł
odzyskać spokój, wkładając swoją miłość, talent i wrażliwość w akt tworzenia.
Zaproszeni na wernisaż goście przypatrują
się pozawieszanym w prostych, surowych ramach kawałkom jego poszatkowanego
serca na tle nieskazitelnie białych ścian wielkomiejskiej galerii. Piją
czerwone wino w wysmukłych kieliszkach, ściszonym głosem rozkładają obrazy na
części jak niechodzący zegar, żeby dostać się do jego wnętrza zaspokajając
tajemnicę działania.
Słyszy… - piękne, ciekawe, urocze,
magiczne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz