Kobieta jest
miłością.
W jej miękkich, ciepłych piersiach uwij gniazdo ze spragnionych dłoni
i ust, na brzuchu białym i bezpiecznym narysuj drogę do nieba i z powrotem
delikatnymi, gorącymi pocałunkami, na jej łonie połóż swoją głowę rozoraną
przeszłością bez dobrego zakończenia.
Wplącz swe palce w jasność włosów, w
czystość myśli, w to pragnienie, które mgłą czekania zasnuło oczy. Zobacz swym
sercem, to czego oczy dojrzeć nie mogą, poczuj, choć rozum jak strażnik zazdrosny
zjadliwym szeptem przywołuje obrazy innych piersi, innego
łona. Zmierz się z nim ostatni raz.
Jestem miłością, jestem portem, jestem
kryjówką, jestem początkiem końca chaosu niepewności, lęku, strachu.
Zawierz. Jestem
wiatrem, ogniem i wodą.
Tańczącymi na wietrze trawami szmaragdowej łąki, ciszą
na skraju lasu między nocą a świtem, krwistym ogniem zachodzącego słońca nad
daleką linią jeziora, granatową głębią stawu, tak czystego że widać na jego
dnie kwitnące kwiaty nienazwanych roślin.
Zawierz.
Wystaw twarz na wiatr usłysz
melodię którą przynosi z daleka, nasyć oczy cudem dogorywającego dnia, obmyj
ciało wodą chłodną z wierzchu, ciepłą głębiej, ona cię orzeźwi. Poszukaj drogi
zgubionej dawno w labiryncie wyborów, jestem na niej od zawsze. Zostawiłam na
niej nić szkarłatną, cienką i mocną.
Dojrzyj ją. Schyl się i weź w palce.
Owijaj ją sobie na szarych dniach codziennych spraw, aż dojdziesz do mnie.
Zawierz. Jestem kobietą, jestem miłością.
Uwierz w cud, który noszę jak ubranie
zwyczajne. Dla ciebie.