Jedenaście



      Tak tęsknić jakby miało się wiele żyć przed sobą,  
śnić tak, aby sen żaden już nie pozostał na jawie. 
Pragnienie mieć jedno, zapomnieć
i przestać pragnąć zapomnienia.
Zasnąć jak bezpłodne ziarno wysiane w ziemi. 
Nie być dla siebie ani dla nikogo. 
Nie czekać niczego. 
Zdumieć się słowem kocham, zdumieć się melodią imienia. 
Ukołysać się tysiącami słońc na falach jeziora, 
utulić śpiewem słowika, 
przytulić siebie do złotego piasku na dzikim wyrobisku leśnej polany. 
Odejść w ciszy, samotnie, oddając duszę Wiecznemu Nauczycielowi. 
Każe wrócić!
cierpliwie wyglądając czasu kiedy się nauczę.  

 

Do chwili...


Z maleńkich kawałków ceglanych puzzli ułożyłam cierpliwie wygodny dom.
Z niewidzialnych okruchów pamięci zbudowałam świątynię dla boga miłości.
        Z jednej tęsknoty przelewam czerpakiem ocean czasu
                    do chwili, gdy przekroczysz ze mną próg -
                            zawierzenia dłoni w mojej dłoni.



Jedyny


       Dwa piętra w głąb ziemi, labirynt korytarzy, gwar rozmów, stukot obcasów odbijający się od wyłożonych kafelkami ścian, pisk kół kolejki zbliżającej się do przystanku, tłum wylewający się z wagoników metra . A później -
    zalana gorącym powietrzem ulica pachnąca spalinami, hałas dobiegający zewsząd który wyostrza uwagę. Kierunek, czasem ten który nadaje szachownica zielonych i czerwonych świateł w czasie kilku minut od podjęcia decyzji.

Setki twarzy podobnych do siebie jak przydrożne drzewa mijane o zmroku w drodze do domu.
Dłonie, usta, oczy, oczy….  
a to i tak o jedne za mało.

Tysiące słów, słów
a tylko jedno potrzebne.

...To tylko sen, 
obudzę się kiedy przyłożę głowę do poduszki. 
Wtedy przychodzisz, jak na fotografii makro - z tłem rozmytym w kolorowych smugach.

      Jesteś z tego świata czy nie jesteś?