W ciszy

      Wróżka nad białą świecą rozkłada ręce, ona wie to co ty – serce zamknięte, zranione lub płochliwe. Miłość przyciągniesz miłością, rzekła. Na drogę dała tajemnicze znaki jak pismo zapomnianego ludu, przepisz sobie na czystej kartce czerwoną kredką, miej blisko przy sobie, przykazała.
Wkrótce runiczny skrypt przywołał kogoś, kto z kolorowymi słowami na ustach bez drgnięcia ręki wbił ostrze w zabliźnioną ranę. Nie słyszała chichotu demona, nie czuła ciepła anielskich skrzydeł. Otworzyła się stara rana, krew sączyła się wolno i długo, im więcej miłosnych zaklęć tym mniej i mniej było jej duszy. Zostało na koniec już tylko imię. Jak mantra, jak tarcza, jak błogosławieństwo, które przeniosła w sercu ponad kłamstwem, głupotą, niewolą spętanego bezsensem umysłu, ponad szarości dni obłędu robota uruchamianego guziczkiem strachu.  Imię świecące w ciemności rozpaczy i bólu wątłym promykiem przeszłości. Poszła ku niemu jeszcze raz choć sił brakowało, po słowa związane obojętnością, stare słowa gorzkie i ciężkie, w końcu wypowiedziane.
Tak bardzo bała się nim umarła.
Teraz w ciszy czeka na kogoś, kto umarł jak ona.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz